Szwecja i okolice

Dziura czasowa z poprzedniego tygodnia oznaczała brak dostępu do cyfrowej maszynerii z powodu urlopu. Krótki, ale za to intensywny. Z grupą znajomych przypominaliśmy sobie, jak to jest, jak się wiosłuje w kajakach. Zwiedzaliśmy okolice małej miejscowości Szwecja – jest tam dużo rzek i jezior. Byliśmy między innymi na tzw. szlaku papieskim na rzece Rurzycy. W 1978 roku przyszły papież po raz ostatni ruszył na spływ kajakowy.

Kiedyś, na przełomie lat 80/90 nasze spływy dzieliły się na dwie kategorie:

  • Spływ wyczynowy – to znaczy mamy do przepłynięcia wybraną rzekę – tak ze 150km. Rzecz jasna namioty, plecaki i jedzenie z całym potrzebnym sprzętem wozimy ze sobą w kajakach. Postoje na dziko – wieczorem rozbijanie namiotów, rano zwijanie.
  • Spływ wypoczynkowy – tak samo, ale rzeka krótsza i niektóre postoje (przy jakichś ładnych jeziorkach) trwają po dwa dni.

Dziś wygląda to inaczej – namioty stacjonarnie rozbijane są w jednym miejscu, kajaki wozi samochód, dzięki czemu płyniemy bez bagażu. Codziennie wybieramy kawałek jakiejś rzeki (ok. 20km). Taka kategoria doczekała się terminu – spływ emerycki. To jeden z objawów dość powszechnie występującej choroby o nazwie „peseloza” 🙂

Ponieważ nie znalazłem żadnych starych widokówek z tej okolicy, dziś jedynie „wyrób własny”.

Krępsko spływ kajaki szlak papieski

Jezioro Krępsko Średnie
(2018, wyrób własny)